dziś po raz kolejny wracam z tematem urlopu z pieskiem. Na różnych forach ludzie pytają o miejsca w De gdzie można z psiakiem wyjechać. Zapewniam, ze w Niemczech takich miejsc jest bardzo dużo, co najmniej 80% hoteli toleruje zwierzaki, bardzo często nasz pupil otrzyma własny kocyk, poduszeczkę, miski a nawet zabawki, ale takie przyjemności kosztują w 5 gwiazdkach nawet 60€ za dobę :) W hotelach o niższym standardzie, pensjonatach oraz prywatnych miejscach od 5 do 30€ za dobę.
W moim dzisiejszym poście zamieszczę trochę info i zdjęć z Lübz, małego miasteczka w Niemczech, w kraju związkowym Meklemburgia-Pomorze Przednie oraz okolic.
Lübz jest faktycznie mały , ok 6000 mieszkańców, no jak dla mnie taka większa wioska :) Teoretycznie miasteczko dla ludzi starszych, nie ma tutaj dyskotek, po 23 to praktycznie nie ma gdzie pójść. Jest to rewelacyjne miejsce dla osób ceniących sobie święty spokój i kochających przyrodę.
Nazwa miasta była wiele razy zmieniana w 1224 miasto nazywało się Lubicz, następnie Louzie, Lubitze, Lubisse, Lubcze , Lubec - mnie kojarzy sie to z serialowa rodzinka z lat 90-tych, ale być może coś w tym jest bo było to miejsce lokalnych twórców słowiańskich . Ogólnie my mówimy, a raczej kiedyś mówiliśmy mój luby...i tez to słowo miało duże znaczenie. Dokładnie tak jest z tym miasteczkiem.
My wybraliśmy się na weekend, mój mężulek wyszukał w necie oferty- kurzurlaub- krotki urlop- i tak właśnie trafiliśmy do hotelu ZUR ELDENBURG . Niby taki zwykły hotelik, ale było rewelacyjnie.
Pokój z ogromnym wyrkiem wodnym, sauna, jacuzzi, masaż, kolacja, hmmm żyć nie umierać :) Było na prawdę super. Ale jednego czego jestem pewna...nigdy nie kupie sobie łóżka wodnego...super sprawa na upojne noce, ale nie na codzienny- conocny wypoczynek. Bynajmniej nie dla mnie. Ciągle coś się zapada, ułożyłam się i już niby dobrze, a tu znowu coś nie pasuje, gdzieś ciągle coś ucieka...no i co najgorsze... noooo zimno, ta woda serio ziębi. Fajny bajer na upały, ale ja obudziłam się w nocy totalnie zmarznięta, włączyłam ogrzewanie wody i zrobiło się miło. W hotelu super, ale tak co noc grzać tyle wody...mało ekonomiczne :) Chyba jednak wole mój materac. Poniżej trochę zdjęć z hotelu oraz Lübz.
Fado najlepszy pies-bilardzista :) |
Łóżko wodne 2,20x 2,20...trzeba było się szukać, ale daliśmy rade :) |
Jacuzzi, sauna, fitness...wszystko do dyspozycji :) |
Pamiętacie mleczko z takich butelek...to było mleko! |
"Trampka "można spotkać częściej niż by się wydawało :) |
Rosyjskie napisy do dziś widnieją na budynkach. |
Musze przyznać, że mimo iż mieszkam praktycznie na pograniczu z DDRami(15 km) to nie odczuwa się tego, dopiero teraz gdy wyjechałam zobaczyłam różnicę.- ogromną różnice pomiędzy Ost i Westdeutschland. Może nawet nie tyle co bieda rzuca się w oczy , ale bardzo duże zaniedbania po wojnie widać i czuć. Widać to dosłownie, czuć ...hmmm raczej pozytywnie, bynajmniej dla mnie. Totalnie inni ludzie niż u nas. Taka bardziej polska mentalność z lat 90-tych. Dzisiaj to nie to- dzisiaj pogoń za pracą , karierą, kasą. A w Lübz totalny spokój, , wszyscy uśmiechnięci, pogodni i życzliwi . Mnie osobiście bardzo się to podoba. W końcu po wielu latach poczułam się jak w domu u babci.
Jeśli komuś brakuje takiego klimatu polecam serdecznie :)
Kolejna pozytywną stroną jest jedzonko....oj chyba ze 100kg przytyłam, ale żarcie 1 klasa :)
http://www.alter-amtsturm.de/luebz/
...Najgorzej jak sie komuś coś wydaje...heheh :)
Takie pyszności jedliśmy w Alter Amtstrum - restauracja na przeciwko hotelu. Wydawało nam się pysznie, ale następnego dnia udaliśmy się w inne miejsce i dopiero poczuliśmy co oznacza najeść się w Lübz:)
Poniżej zdjęcia z Eldeterrassen
http://www.hotelchristine.de/eldeterrassen.html
Oj tutaj wymiękliśmy oboje, jedzonko jak u babci, a porcje tak ogromne, ze najedzą się 2 osoby, albo 4 na diecie ;)
Oboje nie przypuszczaliśmy, że porcje będą tak duże, wcześniej zamówiliśmy sobie krem ze szparagów...niebo w gębie :) Gdy dostaliśmy 2 danie oboje parsknęliśmy śmiechem...kelnerka wyczula chyba sytuacje- zaproponowała, ze zapakuje nam resztę na wynos :) W sumie nie chcieliśmy, ale zostało nam tyle miecha, ze dla pieska warto było. Malo tego, Fado został potraktowany jak normalny gość, dostał michę z woda oraz cały talerz mięsiwa, a do tego goście, którzy nie zjedli swoich porcji chcieli mu oddawać...hmmm następnym razem będę psem...tyle żarcia za darmochę ;P
Z ręką na sercu polecam to miasteczko, ten hotel oraz ten lokal, nie dość, ze widoki cudowne, jedzenie przepyszne to jeszcze nasz pupilek najadł się za wszystkie czasy :) i jeszcze zapakowane miał na wynos :)
Uwierzcie mi za 500zl nie dostaniecie takiego weekendu w Polsce :)
W kolejnym wpisie opisze kolejne dni z naszego weekendu ...zapraszam do czytania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz