Witam serdecznie, no i znowu nie
dodałam kolejnych wpisów na temat Lübz i okolic- no skleroza nie boli, ale jest
uciążliwa:) Dziękuje za przypomnienie i obiecuje poprawę :)
W międzyczasie zaliczyłam
kolejny urlop, ale o tym w następnym wpisie. Nie mniej jednak obecny wpis ma
wiele wspólnego z urlopem.
Miało być tak pięknie,
pogoda dopisywała...Pewnego dnia było 44 stopni w słońcu...Super sprawa,
jeziorko, plaża, lody, zimne piwko i wszystko byłoby super gdyby nie to okropne
zmęczenie, brak sil na cokolwiek.
Z niedoczynnością tarczycy zmagam
się od kilku lat, zanim mnie zdiagnozowano biegałam od lekarza do lekarza
ciągle wysłuchują to lepszych diagnoz...a to, ze zmiana kraju, inne jedzenie- zła
dieta, problem z przystosowaniem się, syndrom jelita drażliwego, stres i
depresja, sugerowano nawet, ze mąż mnie bije:) Wszystko to, totalna
bzdura. Kilka lat temu podczas urlopu udałam się do
ginekologa-endokrynologa, który już na dzień dobry widząc moja twarz stwierdził
problemy z tarczyca. No i nie mylił się, po szeregu badan diagnoza była
jednoznaczna- niedoczynność tarczycy.
Byłam załamana, ale jednocześnie szczęśliwa,
ze w końcu skończą się moje problemy. Przepisał leki i miało być lepiej.
Minęły prawie 3 lata, w tym
czasie byłam leczona Nowothyralem i Dexametazonem. Po tym drugim czułam się
okropnie, a waga zamiast spadać ciągle wzrastała. W końcu moja gin kazała
mi przestać to brać. Zostałam tylko z Nowothyralem. Wyniki badan w miarę
w normie wiec lekarz rodzinny, u którego robiłam kontrolne badania nic sobie z
tego nie robił.
Czułam się coraz gorzej, ale nikt
nic z tym nie robił. Do chwili ostatniej wizyty u pani gin, która stwierdziła,
ze cos tu jest nie tak... Wszystko niby ok, a ciąży jak nie było tak nie
ma.
Wypisała skierowanie do
endokrynologa i poleciła ponoć najlepszego. Wszystko super, ale terminy jak w
Polsce...Dzwoniłam w czerwcu, a wizytę zaproponowano mi na listopad:)
I od tego momentu zaczyna się
2 część tej niewdzięcznej choroby.
Ok 10 dni po wizycie u gin
pojechaliśmy na urlop i mimo, że wszystko było super to był chyba mój najgorszy
urlop. Czułam się potwornie zmęczona, wstawałam rano i mogłam spać
dalej. Nie miałam siły ani ochoty na nic. Stan nie do opisania, nie wiem, co
musiałabym napisać, żebyście mogli poczuć się tak jak ja w tamtych
dniach. Kawę w domu wypiłam po 4 dniach, bo nie chciało mi się jej zrobić. Mało
tego nawet nie chciało mi się jej wypijać.
Myślałam, że to upał, zmiana
miejsca, zmęczenie materiału , bo przed wyjazdem miałam dużo pracy.
W końcu poczytałam trochę w necie
i wszystko wskazywało na to, że moja tarczyca zaczęła fiksować do reszty.
Nastepnego dnia wstałam rano i poszłam zrobić badania...Wyniki były
szokujące.
Fakt byłam 10 po dostawieniu
Nowothyral - tak jak kazała gin, aby przenieść mnie na inne leki, ale nie
spodziewałam się, że tak szybko odczuje skutki- najwidoczniej ten lek wcale nie
działał, jak trzeba, a tylko trzymał przy( w miarę normalnym)
funkcjonowaniu.
Po odebraniu wyników i
konsultacji z paniami w laboratorium sama zakupiłam Euthyrox 50 i zaczęłam go
brać. Po 3 dniach czułam się już znacznie lepiej, ale po powrocie natychmiast
udałam się do endokrynologa z błaganiem o szybkie przyjęcie.
Nie musiałam czekać na termin
faktycznie lekarz okazał się rewelacyjny, zrobił badania, a na podstawie
badan z Pl stwierdził HASIMOTO:(
Był w szoku, ze przez cały czas
nikt tego nie wykrył, ze cały czas Nowothyral przyjmowałam, a nie Euthyrox. Spodziewałam się tego(panie w laboratorium się
nie pomyliły), ale mimo to jakoś się podłamałam.
Kurcze no… tyle czasu myślałam,
że się leczę, że będzie lepiej, a okazało się, że jest dużo, dużo gorzej.
I tak właśnie od prawie 2 tygodni
jestem zdiagnozowaną Hashimotką na nowych lekach. Musze przyznać, ze czuje się lepiej…no
bynajmniej nie spiec całymi dniami i sił
witalnych trochę mi przybyło. Z tego co wiem, dawka będzie zwiększana i jeszcze minie sporo czasu zanim dojdę do siebie. Mam jednak nadzieje, ze w końcu wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku.
Ja dopiero zaczynam walkę, na dzień dobry zmiana diety . Choć staram się odżywiać zdrowo to już dowiedziałam się , ze czekają mnie ogromne zmiany ...łącznie z tym, ze nawet kalafior, brokuły trzeba ograniczać- tego się nie spodziewałam!
Na podstawie nowych informacji oraz własnych doświadczeń postaram się w miarę regularnie kontynuować watek Hasimoto, wiem, ze może to pomoc mnie i innym poszukującym info na ten temat.
Jeśli ktoś z Was ma ochotę podzielić się swoimi zmaganiami z Hasi , udzielić porad, podpowiedzieć co i jak, albo najzwyczajniej w świecie wygadać się serdecznie zapraszam.
Może jakieś przepisiki na pyszne zdrowe jedzonko :)
Pozdrawiam serdecznie i liczę na odzew. W końcu w "kupie" raźniej ;)
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń