poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Niedoczynność tarczycy i Hasimoto- codzienna walka...czy już do końca życia??

Witam serdecznie, no i znowu nie dodałam kolejnych wpisów na temat Lübz i okolic- no skleroza nie boli, ale jest uciążliwa:) Dziękuje za przypomnienie i obiecuje poprawę :)

W międzyczasie zaliczyłam  kolejny urlop, ale o tym w następnym wpisie. Nie mniej jednak obecny wpis ma wiele wspólnego z urlopem. 
Miało być  tak pięknie, pogoda dopisywała...Pewnego dnia było 44 stopni w słońcu...Super sprawa, jeziorko, plaża, lody, zimne piwko i wszystko byłoby super gdyby nie to okropne zmęczenie, brak sil na cokolwiek. 
Z niedoczynnością tarczycy zmagam się od kilku lat, zanim mnie zdiagnozowano  biegałam od lekarza do lekarza ciągle wysłuchują to lepszych diagnoz...a to, ze zmiana kraju, inne jedzenie- zła dieta, problem z przystosowaniem się, syndrom jelita drażliwego, stres i depresja, sugerowano nawet, ze mąż mnie bije:) Wszystko to, totalna bzdura.  Kilka lat temu podczas urlopu udałam się do ginekologa-endokrynologa, który  już na dzień dobry widząc moja twarz stwierdził problemy z tarczyca. No i nie mylił się, po szeregu badan diagnoza była jednoznaczna- niedoczynność tarczycy. 
Byłam załamana, ale jednocześnie szczęśliwa, ze w końcu skończą się moje problemy. Przepisał leki i miało być lepiej.
Minęły prawie 3 lata, w tym czasie byłam leczona Nowothyralem i Dexametazonem. Po tym drugim czułam się okropnie, a  waga zamiast spadać ciągle wzrastała. W końcu moja gin kazała mi przestać to brać. Zostałam tylko z Nowothyralem.  Wyniki badan w miarę w normie wiec lekarz rodzinny, u którego robiłam kontrolne badania nic sobie z tego nie robił. 
Czułam się coraz gorzej, ale nikt nic z tym nie robił. Do chwili ostatniej wizyty u pani gin, która stwierdziła, ze cos tu jest nie tak... Wszystko niby ok, a ciąży jak nie było tak nie ma. 
Wypisała skierowanie do endokrynologa i poleciła ponoć najlepszego. Wszystko super, ale terminy jak w Polsce...Dzwoniłam w czerwcu, a wizytę zaproponowano mi na listopad:)
 I od tego momentu zaczyna się 2 część tej niewdzięcznej choroby.
 Ok 10 dni po wizycie u gin pojechaliśmy na urlop i mimo, że wszystko było super to był chyba mój najgorszy urlop.  Czułam się potwornie zmęczona, wstawałam rano  i mogłam spać dalej. Nie miałam siły ani ochoty na nic. Stan nie do opisania, nie wiem, co musiałabym napisać, żebyście mogli poczuć  się tak jak ja w tamtych dniach. Kawę w domu wypiłam po 4 dniach, bo nie chciało mi się jej zrobić. Mało tego nawet nie chciało mi się jej wypijać. 
Myślałam, że to upał, zmiana miejsca, zmęczenie materiału , bo przed wyjazdem miałam dużo pracy. 
W końcu poczytałam trochę w necie i wszystko wskazywało na to, że moja tarczyca zaczęła fiksować  do reszty. Nastepnego dnia wstałam  rano i poszłam zrobić badania...Wyniki były  szokujące.
Fakt byłam 10 po dostawieniu Nowothyral - tak jak kazała gin, aby przenieść mnie na inne leki, ale nie spodziewałam się, że tak szybko odczuje skutki- najwidoczniej ten lek wcale nie działał, jak trzeba, a tylko trzymał przy( w miarę normalnym)   funkcjonowaniu.
Po odebraniu wyników i konsultacji z paniami w laboratorium sama zakupiłam Euthyrox 50 i zaczęłam go brać. Po 3 dniach czułam się już znacznie lepiej, ale po powrocie natychmiast udałam  się do endokrynologa z błaganiem o szybkie przyjęcie. 
Nie musiałam czekać na termin faktycznie lekarz okazał się rewelacyjny, zrobił  badania, a na podstawie badan z Pl stwierdził HASIMOTO:( 
Był w szoku, ze przez cały czas nikt tego nie wykrył, ze cały czas Nowothyral przyjmowałam, a nie Euthyrox.  Spodziewałam się tego(panie w laboratorium się nie pomyliły), ale mimo to jakoś się podłamałam. 
Kurcze no… tyle czasu myślałam, że się leczę, że będzie lepiej, a okazało się, że jest dużo, dużo gorzej.

I tak właśnie od prawie 2 tygodni jestem zdiagnozowaną Hashimotką na nowych lekach. Musze przyznać, ze czuje się lepiej…no bynajmniej nie spiec  całymi dniami i sił witalnych trochę mi przybyło. Z tego co wiem, dawka będzie zwiększana i jeszcze minie sporo czasu zanim dojdę do siebie. Mam jednak nadzieje, ze w końcu wszystko zaczyna zmierzać w dobrym kierunku.

Ja dopiero zaczynam walkę, na dzień dobry zmiana diety . Choć staram się odżywiać zdrowo to już dowiedziałam się , ze czekają mnie ogromne zmiany ...łącznie z tym, ze nawet kalafior, brokuły trzeba ograniczać- tego się nie spodziewałam! 

Na podstawie nowych informacji oraz własnych doświadczeń postaram się w miarę regularnie kontynuować watek Hasimoto, wiem, ze może to pomoc mnie i innym poszukującym info na ten temat. 

Jeśli ktoś z Was ma ochotę podzielić się swoimi zmaganiami z Hasi , udzielić porad, podpowiedzieć co i jak, albo najzwyczajniej w świecie wygadać się serdecznie zapraszam.
Może jakieś przepisiki na pyszne zdrowe jedzonko  :)


Pozdrawiam serdecznie i liczę na odzew. W końcu w "kupie" raźniej ;)






2 komentarze: